Sylwia Błach – Wywiad

Sylwia Błach – Wywiad 14 września, 2020Zostaw komentarz
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.

Sylwia Błach

Dziwność jest nieodłącznym elementem piękna.

Charles Pierre Baudelaire

Sylwia Błach fot Bogusia Oźmińska

Na swojej stronie (www.sylwiablach.pl) napisałaś niedawno o tekstach, których pełnosprawna kobieta nie usłyszy nigdy – który z nich słyszysz najczęściej, który najbardziej Cię wk#…a (denerwuje 😛 ) ?

Myślę, myślę i mam zwycięzcę! Nienawidzę, gdy ktoś tak na co dzień, nie wiedząc nic o mnie, widząc tylko wózek, zaczyna zachwycać się jaka jestem dzielna i wspaniała. Ja wiem, że powinno być mi miło, gdy ktoś mnie podziwia, ale chyba zbyt mocno stąpam po ziemi, by zupełnie bez kontekstu podziwiać kogoś innego za to, że żyje, robi zakupy czy wychodzi z domu. Tak, jeśli masz depresję i lęk społeczny i przełamiesz się, by wyjść z domu – twoja walka może wywołać mój podziw (jeśli na niego zezwolisz). Ale serio, to że ktoś mnie podziwia za to, że żyję normalnie, jest dla mnie bardzo frustrujące.

Tak, wiem, teoretycznie nie mam prawa mówić komuś co ma czuć (a do tego temat się sprowadza), ale męczy mnie to. Wiesz czemu?

Bo osiągnęłam w swoim życiu naprawdę wiele. Mam 28 lat, pięć książek na koncie, międzynarodową kampanię bieliźnianą jako modelka, dobrze płatną pracę, dyplom inżyniera magistra, udział w reklamie telewizyjnej, osiem lat prowadzenia bloga… i wiele więcej rzeczy, dużych i małych. I uważam, że to co robię i jak walczę o swoje marzenia może budzić podziw.

Ale to, że wyszłam do spożywczaka po piwo? Bitch, please…

Piszesz książki o …wampirach! Skąd taki pomysł? Romantycznie się nie dało? 😉

Wampiry są romantyczne! Bujam się w nich od dziecka: te ugryzienia, bliskość, erotyzm… Te usta smagające szyje i oddanie kochankowi na wieki. Ta walka o przetrwanie, namiętność, szukanie własnego ja…

Tak, już jako nastolatka zrozumiałam, że jestem czarną romantyczką. Według Wikipedii “czarny romantyzm” to prąd literacki, dla którego charakterystyczny był irracjonalizm i melancholia. Fascynacja ludzkim szaleństwem i złem, te sprawy. Nie bez powodu mam wytatuowane słowa jednego z mistrzów gatunku, Baudelaire’a.

A już tak zupełnie na serio: zawsze gdy ktoś mi zarzuca, że moje książki są “takie, siakie, a w ogóle to horror, więc na pewno nie lubię!” odpowiadam “spróbuj”. Horror to bardzo złożony, wielowymiarowy gatunek. 

W mojej pierwszej powieści “Bo śmierć to dopiero początek” skupiłam się na ludzkim szaleństwie, walce ponad siły o marzenia i chorej matczynej miłości. Dla odmiany moja najnowsza powieść “Syndrom Riddocha. Tom pierwszy. Lepszego świata nie będzie” to historia akcji z zombie w tle. Główna bohaterka jest prawdziwym “badassem”: kopie tyłki i walczy o swoje. Są tam wybuchy, eksperymenty naukowe i Polska jako supermocarstwo. Wolisz lekką rozrywkę poszerzającą wiedzę? Napisałam też leksykon w klimatach grozy “Wampiry, potwory, upiory i inne nieziemskie stwory” idealny dla starszych dzieci i dorosłych młodych duchem. Wyjaśniam w nim kim jest wampir, dhampir, Slenderman, rusałka i inni.

Zachęciłam Cię?

No ba! Przygryzam wargę z zaciekawienia i zgłębię te historie!

W książkach klimat grozy, a w życiu big love. Pochwal się miłością, facetem, związkiem – częściej czujesz w nich smak miodu czy goryczy?

Oczywiście, że miodu, nie tkwiłabym w relacji wywołującej we mnie nadmiar goryczy. To normalne, że pary się kłócą, ale co innego sprzeczka raz na jakiś czas, a co innego nadmiar złych emocji. Jesteśmy ze sobą od 2014 roku. Od dwóch lat mieszkamy razem. Jest nam ze sobą dobrze. Dużo rozmawiamy, lubimy swoje towarzystwo, a to chyba jest najważniejsze. Od niedawna wspólnie robimy strony internetowe na zamówienie, wciąż szukamy zleceń i klientów. Nie wiem co jeszcze chciałabyś wiedzieć (śmiech)!

Pikantniejsze szczegóły pozostawimy w domysłach, ale zdradź jak się poznaliście i czy od razu wiedzieliście, że TO jest TO, czy raczej był to dłuższy proces? 😛

Bardzo szybko zaczęliśmy być parą. Poznaliśmy się w sieci i od pierwszej randki do poważnego związku nie minął nawet miesiąc. Nie randkowaliśmy online – z powodu moich pasji spędzam dużo czasu przed komputerem, więc zawsze wolałam spotkania na żywo. Dlatego miałam w opisie, że jeśli chcesz mnie poznać, to mnie gdzieś zaproś. Zaprosił.

Jednocześnie długo się zastanawiałam, czy to na pewno ten, a Marcin o tym wiedział i dzielnie mi udowadniał, że tak. Bardzo szanuje go za tamten czas, za upór i cierpliwość, które mi okazywał. Jak myślę o sobie z tamtych czasów to serio mam wrażenie, że miałam wtedy “kiełbie we łbie” (śmiech). Ale czas płynie, a my wciąż nad sobą pracujemy, wciąż się rozwijamy i przede wszystkim – wciąż się kochamy.

Na blogu prezentujesz także swoje stylizacje i bawisz się trendami. Co zrobić, aby każda kobieta czuła się dobrze we własnym ciele?

Nie wierzę w uniwersalne zasady, bo każda z nas jest inna. Tak samo nie wierzę w pewność siebie dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Bywa lepiej, bywa gorzej, jak w życiu. Ale fajnie jest pracować, by tych dni “lepiej” było więcej. Tylko właśnie, jak to zrobić?

Mi zawsze humor poprawia zadbanie o siebie. Nie chodzi o duże rzeczy: założenie ładnej sukienki, zrobienie makijażu albo wieczór z maseczką na twarzy. Uważam, że jeśli się kogoś kocha, to się o niego dba. I dotyczy to też samej siebie. Niestety, znam wiele pięknych i zadbanych kobiet, które nadal nie lubią swojego ciała.

Moim zdaniem ważne jest, by być dla siebie dobrym. Tak po prostu, po ludzku. Zadbać o zdrowe odżywianie, ale też pozwalać na zachcianki. Ćwiczyć, cokolwiek co sprawi nam przyjemność. Pozwolić sobie na lenistwo i nagradzać się za drobne sukcesy. Poza tym proste psychologiczne sztuczki mogą bardzo pomóc. Na przykład mówienie sobie przed lustrem miłych rzeczy, nawet “tylko” przez minutę dziennie, nawet na siłę, aż w końcu coś w głowie zostanie. Skupianie się na zaletach, a nie wadach – oduczenie widzenia w sobie samych niedoskonałości.

Nie oszukujmy się – pomaga też spojrzenie ukochanego pełne zachwytu. Ale pamiętajmy, że to nie jest pewna droga – samoakceptacji i miłości do siebie należy szukać… w sobie. A nie w otoczeniu.

Poza tym zawsze powtarzam, że jeśli ktoś ma choćby drobny problem z psychiką – a brak akceptacji do siebie jest takim problemem – może poszukać profesjonalnej pomocy. Nie rad pierwszego z brzegu internetowego motywatora, a profesjonalnego terapeuty, psychologa lub psychiatry. 

Myślę też, że warto uzmysłowić sobie dlaczego właściwie siebie nie lubimy. Rozpisać to, tak zdroworozsądkowo. Bo ktoś nam powiedział jak mamy wyglądać? Bo telewizja kreuje inny wygląd? Bo mamy za duży brzuch? Ale co znaczy za duży? Kto nam narzucił te standardy? Czy musimy znowu kogoś zadowolić? Taka rozmowa z rozsądną wersją samej siebie często pomaga w chwilach kryzysu.

Jako modelka kampanii „Modelled by Role Models – Nowy Wymiar Piękna” poprzeczkę samoakceptacji masz wysoko postawioną. Co powiedziałabyś kobietom, które nie wierzą we własne piękno, nie dostrzegają go i skupiają się tylko na kompleksach?

Masz jedno życie. Nie żal Ci?

Jak wytłumaczyć, że życie to nie instagram, a za atrakcyjnością stoi coś więcej niż ciało?

Nie tłumaczyć. Otoczyć się wartościowymi treściami z Instagrama – jest multum kont, które pokazują normalne życie. Coraz więcej influencerek odważnie pokazuje swoje chwile słabości, błędy. Owszem, są to kobiety sukcesu, ale pokazują też bardziej ludzkie oblicze.

Uwielbiam Instagram, uwielbiam social media i uważam, że tylko od nas zależy czy dopuszczamy do siebie te “idealne kreacje” czy szukamy inspiracji, ale też autentyczności. Poza tym wybierając jedne treści i odrzucając inne, pokazujemy twórcom co nam w nich nie pasuje. Niektórzy nie wyciągną lekcji, a inni uświadomią sobie, że idealizując swój świat kogoś krzywdzą. 

Moim zdaniem i na bazie moich własnych doświadczeń żadne tłumaczenie w niczym nie pomoże. Choć uważam się za pewną siebie i zdroworozsądkową kobietę, to też miałam w życiu moment, gdy przytłaczała mnie liczba “idealnych” profili. Wywaliłam połowę z obserwowanych i nagle mój problem zniknął.

Swobodnie poruszasz się po meandrach literatury, programowania, modelingu… Która pasja pochłania Cię najbardziej?

Chciałabym odpowiedzieć na to pytanie, ale chyba nie potrafię… Dużo zależy od dnia, miesiąca, ale też nastroju. Są dni, gdy siadam do pracy z radością i klepię kod, a są takie, gdy jedyne czego pragnę to utonąć w literaturze. Oczywiście zdarzają mi się też chwile, gdy na żadną z moich pasji nie mam ochoty i to też jest okey (choć czasem sama muszę sobie to tłumaczyć).

Myślę, że w tych wszystkich pasjach modeling jest dla mnie najłatwiejszy. Owszem, to bardzo wymagające zajęcie, ale angażuje bardziej ciało, niż umysł. Wymyślając stylizację, kadry, pozując – relaksuję się. Niestety z powodu pandemii muszę pilnować dystansu społecznego i pilnuję noszenia maseczki, więc ciężej pozować przed obcymi. Na szczęście mój chłopak złapał bakcyla i aktualnie większość zdjęć, które dodaję, jest jego autorstwa. Bardzo podziwiam jego rozwój!

A co jest w tym momencie najbliższe mojemu sercu? Pisanie. Mam chwilowy przesyt kodem (zdarza się raz na jakiś czas), a widzę też dużo możliwości rozwoju literackiego. Wracają do mnie moje marzenia o sławie literackiej przed trzydziestką, więc coraz bardziej muszę spinać poślady (śmiech). Poza tym literatura odkrywa przede mną nowe wymiary, zaskakuje mnie i to jest wspaniałe.

A tak z trzeciej strony… to przecież wspomniałam, że z chłopakiem zaczęliśmy tworzyć strony www. I bardzo mnie to jara! Więc może jednak wciąż serce garnie mi się do technologii?

Ech, to jak pytanie, które dziecko kochasz najbardziej!

Prowadzisz bardzo aktywne życie. SMAkujesz życie na najwyższym poziomie poznania (nie mylić z miastem wojewódzkim, do którego notabene obie należymy 😉 ) Nie chcesz identyfikować się z chorobą, ale ona jest wiernym towarzyszem. Skąd więc bierzesz siłę na wszystko co robisz?

Choroba jest częścią mojego życia i jest dla mnie czymś normalnym. Mam ten “luksus”, że nigdy nie chodziłam. Nie wiem jak można żyć inaczej, nie przeżywam żałoby za życiem, które wypadek mi odebrał i tak dalej.

Siłę zawsze miałam w sobie. Wierzę, że to kwestia wychowania, ale też charakteru. Na pewno wpływ mieli na mnie ludzie, którzy od najmłodszych lat dostrzegali mój potencjał i zagrzewali do walki: czy to pani na kółku teatralnym w podstawówce, czy nauczycielka polskiego w liceum.

Faktem jednak jest, że zawsze byłam silna. Obserwowałam moją matkę – najwaleczniejszą kobietę jaką znam – i uczyłam się.

Mówisz o sobie, że nie jesteś empatyczna, a Twoja roszczeniowość jest uzasadniona – o co się najbardziej w życiu buntujesz?

To złożony temat i nie przypominam sobie bym powiedziała, że jestem roszczeniowa. Mówię, że rozumiem, gdy osoby pełnosprawne zarzucają nam roszczeniowość, ponieważ nie mają kontekstu, nie znają życia na wózku i może im się wydawać, że przesadzamy. To nie jest okey, ale wiem, że tak działa świat, dlatego kładę dużo wysiłku w uświadamianie i poszerzanie horyzontów, nie tylko swoich. Ale tak, często powtarzam, że mało we mnie empatii. Empatia to umiejętność wczuwania się w czyjeś emocje. A ja tego nie mam: jak widzę czyjś ból czy krzywdę to potrafię współczuć, ale skupiam się na rozwiązaniach. Jestem inżynierem, dla mnie jak istnieje problem, to istnieją też rozwiązania. Choć owszem, mam dni, gdy wpadam w czarną rozpacz. Ogólnie potrafię być bardzo skrajna: od euforii do głębokiej załamki. Zawsze taka byłam, siłaczka, ale nazbyt wrażliwa.

A co mnie najbardziej wkurza? Gdy po raz tysięczny muszę tłumaczyć, że nie, elektryka się nie wniesie, nie mam kupy hajsu, by go naprawiać w razie coś pęknie, a wtedy znów słyszę, że wydziwiam, nie umiem się wyluzować, nie jestem elastyczna czy coś w tym klimacie.

Nigdy nie zapomnę, gdy jako nastolatka jeździłam na lokalne imprezy gotyckie. Odbywały się w piwnicznym klubie. Gdy ekipa zrozumiała, że mojego wózka nie wolno nosić – zbudowali mi podjazd z desek. Dało się.

A wiele lat później nie byłam zaproszona na urodziny bliskiej mi osoby, bo odbywały się w nieprzystosowanym klubie i ważniejsze było zrobić je konkretnie w tym miejscu niż pomyśleć o relacji ze mną.

Teraz, w kontekście aktualnej sytuacji i pandemii, denerwuje mnie też, gdy znajomi nie rozumieją, że noszę maskę i że nie spotkam się z nimi w ciasnym mieszkaniu. Ktoś może mówić, że przesadzam, ale zawsze miałam silną świadomość śmierci, jestem w grupie ryzyka z powodu zakrzepicy i płuc i wolę kilka miesięcy ponosić maseczkę dbając o swoje zdrowie niż zaryzykować, bo komuś się wydaje, że nie jest nosicielem. Przypominam, że mnóstwo osób może zarażać nie mając żadnych objawów i dla mnie one są śmiertelnie niebezpieczne.

I tak, wchodzenie z dobrymi radami, o które nie proszę, też mi działa na nerwy. To są te drobiazgi, które denerwują najbardziej. Ale w sumie spytałaś o bunt… I tu Cię zaskoczę. Nigdy nie przeszłam jako nastolatka fazy buntu i nie czuję buntu w sobie. Czasem czuję właśnie nerwy, taki ostry wkur…, ale wtedy szukam rozwiązania i staram się działać. Nie kojarzy mi się takie metodyczne podejście z buntem… Ale w sumie… A Ty o co się buntujesz?

Przybijam piątkę, bo też nie przechodziłam typowego buntu nastolatki i cały czas dręczy mnie myśl, czy  nie przyjdzie ze zdwojoną siłą w fazie klimakterium 😀 😛  

Bariery mentalne i architektoniczne – które trudniej zlikwidować?

Nie zastanawiałam się nigdy nad tym, ale tak spontanicznie sądzę, że te architektoniczne najczęściej wynikają z mentalnych, nie uważasz? A zresztą bariery mentalne – to tak brzydko brzmi. Czemu mówimy o barierze, skoro najczęściej jest to zwykła niewiedza lub brak doświadczenia, które z łatwością możemy naprawić?

Zawsze byłaś twardzielką i walczyłaś o swoje mimo słabych mięśni, czy miałaś momenty bezsilności z wołaniem „dlaczego mnie to spotkało”?

Nie pamiętam takich momentów. Miewam takie dni, owszem. Gdy się wkurzam, że coś mnie omija, bo nie wejdę albo chcę spędzić dzień w samotności, a nie mogę, bo potrzebuję pomocy. Im jestem starsza tym więcej mam takich chwil, ale to chyba jest forma zmęczenia materiału – wszędzie się słyszy i mówi o tym, że na świecie jest coraz lepiej, a ja znowu się muszę kłócić z restauracją, że jeden stopień TO JEST PROBLEM albo spędzam kilka dni zamiast godzin szukając przystosowanego hotelu i w końcu muszę wybrać jakiś trochę droższy, by mieć pełen komfort. Ja wiem, że wiele dziewczyn z niepełnosprawnością wychodzi z założenia, że najwyżej partner je wniesie, coś im poda itd. Ale ja zawsze byłam wychowywana na osobę możliwie samodzielną i coś mnie strzela na myśl, że nie mogę na wakacjach wyskoczyć np. samotnie na kawę z widokiem na morze, bo mój chłopak nosi mnie po schodach na rękach do pokoju. I tak dalej… Dlatego tak dużo mówię o przystosowywaniu, prostych zmianach w architekturze i myśleniu. Najczęściej wystarczą drobiazgi, które naprawdę ułatwiają nam życie. Dlatego między innymi kocham Paryż – w centrum w praktycznie każdym lokalu jest ukryty podjazd. Wystarczy wcisnąć przycisk, chwilę poczekać i można wejść spokojnie do środka.

Mam jednak nadzieję, że długotrwały stan zniechęcenia i złości na los mnie nigdy nie spotka. Wolę działać i korzystać.

Brałaś udział w przygotowaniach Miss Polski na wózku Fundacji „Jedyna Taka”. A z drugiej strony nie lubisz podziału na „MY” i „ONI”. Jaki sens widzisz w takich wydarzeniach?

Jako młoda dorosła też sądziłam, że takie wydarzenia budują podziały, a kobiety z niepełnosprawnością powinny startować na równi z osobami pełnosprawnymi. Nie wstydzę się tego, bo tylko krowa zdania nie zmienia. Miałam marzenia, możliwości, walczyłam o swoje i byłam idealistką. Zresztą nadal jestem, ale bardziej stąpam po ziemi niż kiedyś.

Któregoś dnia okazało się, że będą organizowane Wybory Miss Polski na Wózku. Stwierdziłam, że wystartuję, bo co mi szkodzi. Startowałam kilkakrotnie, nigdy się nie dostałam, ale moja kandydatura była na tyle wyrazista, że Prezeska Fundacji Jedyna Taka Katarzyna Wojtaszek zaproponowała mi pracę.

Dzięki doświadczeniu przy wyborach, a także faktowi, że zaczęłam być coraz starsza i dostrzegać, że dorosłość jest jednak bardziej skomplikowana, zrozumiałam, że to nie jest budowanie podziałów. To dawanie każdemu szansy wedle możliwości. U nas priorytetem była uroda – coś subiektywnego. Mniej zwracałyśmy uwagę na sylwetki, choć kłamstwem byłoby mówienie, że nie miały żadnego znaczenia. Na wózku też można dbać o ciało, choć to dbanie bardzo się różni od tego, jak dba o siebie sprawna dziewczyna. Faktem jest, że chciałyśmy pokazać różnorodność, wprowadzić dziewczyny o różnym wyglądzie do mediów i też po prostu dać komuś szansę na przygodę i świetną zabawę. Zrozumiałam wtedy, że sama chciałabym wystąpić w finale takich wyborów, bo mam ciało zdeformowane i nie jestem na takim etapie rozwoju emocjonalnego, że odważyłabym się wystąpić w kostiumie kąpielowym na zwykłych wyborach miss. Teraz mam już za sobą sesje zdjęciowe w bieliźnie, ale wtedy dopiero się rozwijałam.

Dla mnie równanie wszystkich, że jesteśmy tacy sami, jest absurdem. Moje życie jest dobre, ale ostro na nie haruje. Piszę na blogu o tym ile godzin ma doba osoby z niepełnosprawnością i mieszkając z chłopakiem dostrzegam wiele rzeczy, z którymi bym sobie samodzielnie nie poradziła. Jestem szczęściarą, nie ukrywam tego, ale wiem też jak wiele pracy musiałam włożyć w swoje życie. Rodzice uczyli mnie szacunku do pieniądza i pracy.

Poza tym nie bez powodu promuję na Instagramie hashtag #OpatrzmySię i zachęcam osoby z widoczną niepełnosprawnością do dołączenia do wyzwania. Nie od razu Rzym zbudowano i wierzę, że takie akcje jak Wybory Miss Polski na Wózku czy wyzwanie #OpatrzmySię z jednej strony pozwalają wyjść kobietom z niepełnosprawnością z cienia, a z drugiej – sprawiają, że nasz widok powszednieje. A im “normalniej” będziemy postrzegane, tym większa szansa na równe życie.

Odważnie pokazujesz, że wózek nie definiuje tego, kim jesteś i nie jest blokadą na drodze do marzeń. W którą stronę zmierzają teraz Twoje pragnienia?

Rozwój literacki, zakończenie powieści, nad którymi pracuje i bardzo dalekie podróże, gdy tylko szczepionka na koronawirusa zacznie krążyć w moim organizmie.

Życzę Tobie spełnienia tych pragnień oraz pomyślnych wiatrów na oceanie wyzwań! I pamiętaj, by dzielić się z nami wrażeniami i fotkami z podróży dookoła świata! 🙂 

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podaj Emaila i pobierz “10 sekretów życia bez barier“
W ciągu kilku minut otrzymasz Ebooka na podany email
Twój email nigdy nie zostanie nikomu udostępniony.