P jak Przyjaźń

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.

Nikt z nas nie jest samotną wyspą. Żyjemy w różnych relacjach – rodzinnych, sąsiedzkich, zawodowych. Nie mamy wpływu (lub jest on znikomy), z jakimi ludźmi przeżywamy konkretne rzeczywistości. Niekiedy w ogóle nie chcielibyśmy mieć do czynienia z niektórymi osobami i kontakt z nimi ograniczamy do niezbędnego minimum. Ale cóż, tak wygląda życie. Nie da się odgrodzić od świata. Rekompensatą, a nawet czymś więcej, są w naszym życiu przyjaźnie. To ludzie nie z przypadku, chociaż czasem przypadkowo poznani. Ludzie, którzy wybrali siebie nawzajem i których coś łączy. Przyjaciele mogą mieć podobne lub całkiem odmienne charaktery, poglądy czy upodobania. Jednak z jakiegoś powodu powstaje zażyłość, więź, dzięki której możemy na kimś polegać bez względu na porę dnia i nocy czy dzielącą odległość. Przyjaciel to ten, który będzie zawsze po naszej stronie, nawet wówczas, gdy dla naszego dobra musi stanąć w kontrze wobec nas, naszych pomysłów lub dążeń, czyli po prostu nas opierdzielić. Przyjaźń to nie relacja pełna konwenansów i kurtuazji. Ta prawdziwa bywa surowsza niż kawał mięcha i twardsza niż mur. Nie boi się mówić nam prawdy w oczy aż pójdzie nam w pięty. Ale jest też serdeczna i troskliwa. Dbająca i pilnująca, byśmy sami o siebie również dbali. Jest to do zrealizowania na odległość, ale od czasu do czasu dobrze jest usiąść razem i najzwyczajniej pogadać, pośmiać się do łez albo po prostu razem pomilczeć i popatrzeć na piękno otaczającego nas świata. Na przykład w Lubinie.

Lubin to niespełna 70 tysięczne miasto w województwie dolnośląskim, a więc i tam zawiozły mnie Koleje Dolnośląskie, dzięki którym po raz kolejny miałam okazję podróżować nowoczesnym i dostosowanym do moich potrzeb pociągiem, korzystając przy tym z niezbędnej pomocy w formie asysty. Nie, nie chodzi o czerwone dywany i białe limuzyny z szoferem (to może za kilka lat ;)). Wystarczy kilka udogodnień a czasem… brak utrudnień. Wówczas sama podróż to tylko mała formalność, a nie centrum podróży. Tym centrum ma być cel, do którego chce się dojechać.

Celem mojej kolejnej podróży po Dolnym Śląsku stał się Lubin. Kryje on w sobie piękny ogród zoologiczny. Jeśli jakieś miejsce swoim charakterem najbliżej jest tej nazwy – to właśnie połączenie zoo i parku nie mającego nic wspólnego z wielkomiejskimi molochami, które mają wprawdzie wysoką wartość edukacyjną, ale trudno tam o odpoczynek i dobrze spędzony czas. Ogród Zoologiczny w Lubinie to piękne, pełne zieleni i różnych zwierząt miejsce – idealne na weekendowy spacer dla każdego. Zobaczymy tu pawia i żubry. Przeróżne gatunki ptaków, zwierzęta hodowlane oraz fenomenalne modele dinozaurów – naturalnej wielkości!

Jak to dobrze mieć „swojego ludzia” w miejscowości niezbyt dużej, ale jakże przyjemnej, wprost idealnej na serdeczną rozmowę. Miło wiedzieć, że w jakimś miejscu czeka na nas osoba z otwartymi ramionami i otwartym sercem. Ramionami, które zarówno obejmą w trudnych momentach, jak i dadzą przysłowiowego kuksańca w bok, gdy zacznę za bardzo wydziwiać. Ktoś, z kim mogę przegadać tematy ważne i zupełnie błahe. Człowiek zaufany, wspierający i oddany. Po prostu przyjaciel, którego każdy z nas potrzebuje. Nie są istotne wiek, płeć, wykonywany zawód lub (nie)pełnosprawność. Przyjaźń nie zna takich granic. Póki chcemy ją pielęgnować, będzie trwała i rozwijała nas. Przyjaźń jednak potrzebuje czasu i przestrzeni. Dobrze jedno i drugie jej podarować. Ja zdecydowanie nie żałuję.

„Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość.”

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments