Ewelina Bruk – Wywiad

Ewelina Bruk – Wywiad 22 stycznia, 2019Zostaw komentarz
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.

Ewelina Bruk

W życiu nie chodzi o czekanie, aż burza minie. Chodzi o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu.

ewelina bruk 3

Życie nie jest od użalania się nad sobą – po co jest życie wg Ciebie?

Życie jest po to, by być szczęśliwym mimo wszystkich kłód rzucanych pod nogi. Czasem jest ciężko i przekonałam się o tym nie raz, ale mimo to warto marzyć. Marzyć i te marzenia spełniać, bo to one nadają kolorów naszemu życiu.

Kto jest silniejszy Ty czy SMA w Tobie?

SMA osłabia mnie fizycznie, często ze mną wygrywa. Ale ja nigdy nie podnoszę flagi, nie poddaję się. Przegrana bitwa nie oznacza jeszcze przegranej wojny 😀 Słabe mięśnie nie są wyznacznikiem siły.

Siła jest w nas.

Jak wspominasz studia? Borykałaś się z brakiem akceptacji? Barierami architektonicznymi?

Studiowałam na kierunku bioinżynieria produkcji żywności z zamiarem późniejszej zmiany kierunku na dietetykę. Po kilku wykładach i zajęciach ćwiczeniowych stwierdziłam, że zostaję. Muszę przyznać, że łatwo nie było. I wcale nie przez trudny materiał. Bioinżynieria była nowym kierunkiem na uczelni. Byliśmy pierwszym rocznikiem. Była nas garstka, a ja byłam jedyna niepełnosprawna. Na początku nie potrafiłam się odnaleźć. Chociaż nigdy nie miałam trudności w nawiązywaniu kontaktów tak tu długo nie mogłam się przełamać. Dopiero po kilku dniach na zajęciach zaczęłam zacieśniać znajomości. Nie było łatwo. Miałam wrażenie, że ludzie z roku nie wiedzą jak się przy mnie zachować, jak mi pomóc. Dopiero, kiedy „z kieszeni wyjęłam” mój niecodzienny humor zaczęło się to wszystko jakoś układać. Mam bardzo duży dystans do swojej osoby i często żartuję na temat choroby, to bardzo pomogło mi przy budowaniu znajomości.

Jeśli chodzi o bariery architektoniczne. Najtrudniej było na ćwiczeniach w laboratorium. Mikroskopy wysoko, odczynniki wysoko. Bez pomocy prowadzących lub osób z roku nie dałabym sobie rady. Na samo przystosowanie uczelni narzekać nie będę. Było nieźle, jeśli mogę to tak nazwać 😀

Generalnie czas studiów wspominam bardzo dobrze. Był to dla mnie wyjątkowy czas. Lubię wracać do tych wspomnień.

Buntowałaś się przeciwko chorobie?

Choroba jest ze mną od dziecka. Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem słabsza fizycznie. Nie zaakceptowałam choroby, ale wiem, że ona będzie i poddanie się jej byłoby najgorszym rozwiązaniem. Nie zastanawiałam się nad tym dlaczego to mnie dotknęło. Nie miałam do nikogo żalu, pretensji. Biorę z życia to co najlepsze. Niczego w swoim życiu nie żałuję. Staram się ciągle iść do przodu.

Swojego męża poznałaś na portalu randkowym. Zdradź jak to było…

Pewnego dnia napisał do mnie wiadomość, napisał coś co od razu mnie ujęło, ale miałam wtedy gorszy okres w życiu i odpisałam od niechcenia. Nie pamiętam naszych pierwszych rozmów, bardzo chciałam sobie przypomnieć, ale nie pamiętam, a konto na tamtym portalu już nieaktywne. Przepadło. Nie pamiętam nawet tej pierwszej wiadomości, ani tego co wtedy odpisałam. Na profilu miałam tylko jedno zdjęcie. Zdjęcie samej twarzy.

Kiedy powiedziałaś mu, że jeździsz na wózku?

Po kilkunastu wiadomościach, było to chyba kolejnego dnia, dodałam zdjęcie na wózku i odpisałam na wcześniejszą wiadomość. Nie pisałam nic o chorobie. Po prostu wstawiłam zdjęcie i czekałam.

Jak zareagował?

Czekałam dwa dni. Myślałam, że to koniec naszych kontaktów. A jednak odpisał. Nie nawiązał do zdjęcia. Odpisał na wiadomość. Rozmowa na temat choroby wyszła sama z siebie, w formie żartu. Szybko przeszliśmy na SMSy. Sebastian pracował wtedy jako kierowca busa i akurat szykował się do wyjazdu, więc nasze rozmowy w ciągu dnia były znikome. Nadrabialiśmy wieczorami…

Co Was zbliżyło do siebie? Co Cię w nim zauroczyło?

Przez pięć tygodni nasze kontakty opierały się wyłącznie na telefonach i sms-ach. Rozmawialiśmy o wszystkim, tak jakbyśmy znali się od lat. On opowiadał mi o swoim życiu, ja o moim. Oboje mieliśmy co opowiadać. Były telefony zaraz po przebudzeniu i tuż przed snem. Im dłużej rozmawialiśmy tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że to nie będzie tylko przelotna znajomość. Im bardziej zdawałam sobie z tego sprawę, tym bardziej się bałam. Przecież znałam już wielu facetów, którzy zwyczajnie nie dali rady. Bałam się, że znów się zawiodę, a mimo to… tęskniłam. Tęskniłam za facetem, którego znałam tylko przez telefon! Odliczałam dni do jego powrotu, dni do naszego spotkania, którego tak bardzo się bałam…

Cała nasza historia jest opisana na moim blogu www.mamtowgenach.pl oraz na instagramie @mamtowgenach

Zaryzykowałaś i…wygrałaś miłość!

Dzień przed wyjazdem Sebastiana w kolejną długą trasę podjęłam decyzję, że jadę z nim. Pełna obaw spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy w małą torbę podróżną. Nie wiedziałam na co się piszę… Kilka tygodni w małym busie z facetem, którego w sumie nie znam? W głowie miałam mnóstwo wątpliwości i pytań. Czy to, co jest między nami się nie zepsuje? Czy nie znudzi nam się nasze towarzystwo? O czym będziemy rozmawiać? Przecież będziemy ze sobą 24h i nie będzie możliwości powrotu… Każde z tych pytań układało w mojej głowie przeróżne myśli, które szybko poszły w niepamięć. Uczyliśmy się siebie powoli każdego dnia. I każdego dnia dowiadywaliśmy się o sobie nowych rzeczy. I wcale nie mieliśmy siebie dość. Spędziliśmy w trasie 26 dni. Przejechaliśmy ponad 12 tysięcy kilometrów. I naprawdę było warto! Zaryzykowałam i dziś mam wspaniałego męża, który nie patrzy na mnie przez pryzmat choroby. Dla niego jestem kobietą.

Zawsze walczysz do końca? Co robisz, by nie odpuszczać, gdy jest pod górkę?

Staram się stawiać sobie takie cele, z którymi prędzej czy później sobie poradzę. Ale kiedy wiem, że nie dam rady odpuszczam, przynajmniej na jakiś czas i podchodzę do sprawy inaczej. Czasem też zdarza mi się odpuszczać. W odpuszczaniu nie ma nic złego. Gdy jest pod górkę myślę o tym co osiągnęłam do tej pory. Jak dużo pracy mnie to kosztowało. I jak pięknie było. Gorsze chwile zdarzają się każdemu, nikt z nas nie jest doskonały.

Jak mimo ograniczeń z odwagą sięgać po marzenia?

To ja kreuje swoje życie, nie choroba. Po pierwsze trzeba nauczyć się nie stawiać naszych ograniczeń na pierwszym miejscu. To będzie nas blokować we wszystkim. Choroba jest, tego nie zmienimy, ale trzeba nauczyć się z nią żyć. Żyć tak, by była po prostu niepasującym dodatkiem. Po drugie mieć przy sobie osoby, które będą nas wspierać. Bez wsparcia sami nie damy rady. Po trzecie uśmiechać się i mieć odwagę walczyć na przekór wszystkiemu 🙂

Ewelina – dziękując za wywiad, trzymam kciuki, by ten optymizm trwał w Tobie zawsze i pomimo wszystko! Walcz i zwyciężaj! 🙂 

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments