Zgubiłam się gdzieś
między teraz a wczoraj
i kiedy próbuję
odnaleźć w tym zamysł
wielką przyczynę
nieważny punkt planu
pod którym mogłabym się podpisać
upadam w nicość
trwają rozmowy
krótsze niż jeden papieros
trywialne dialogi spisywane ruchem warg
prawie że mimochodem
a gdy drgają struny wspomnień
sumienie przegrywa
i nic już nie jest jasne
nic nie jest prawdziwe
Marzec. Niby już nie zima, a jeszcze nie wiosna. Niby ciepło, a zimno. I te dni takie nijakie. Niby stabilnie, a jednak #ujowo. To nie depresja ani żadne przesilenie! To stan na długą kąpiel w wannie, na kieliszek wina (albo dwa?) z sobą sam na sam, bo przecież kto normalny pojmie tę gonitwę myśli niewypowiedzianych?
Znasz ten stan?
Kiedy pojawia się w nas nieznośne uczucie wewnętrznej blokady. Reagujemy w inny sposób, niż byśmy tego chcieli. Mamy poczucie, że nie jesteśmy takimi osobami, jakimi moglibyśmy być. Podejmujemy się jakichś działań, a potem ich nie kończymy. I czujemy, że nie do końca znamy samych siebie. Stan, gdy marzysz tylko o tym, żeby się chciało tak jak się nie chce 🙂
I za żadne skarby nie przekonasz wtedy siebie, że nie zawsze ma się władzę nad wszystkim, że czasami trzeba pozwolić wydarzeniom po prostu płynąć. A czasami trzeba upaść kilka razy, żeby się podnieść. Nie bać się zawrócić, kiedy droga, którą się podąża okazuje się niewłaściwa, bo uparte dążenie w jednym kierunku nie zawsze jest odwagą. Prawdziwa odwaga to pozwolenie sobie na wątpliwości i na niepewność, na różowy zachwyt i czarną rozpacz. Na życie. Ze wszystkim i pomimo wszystkiemu.
Masz takie dni, kiedy Twoje wewnętrzne „Nie mam siły” walczy z Twoim wewnętrznym „Rób, nie pierdol” a Ty siedzisz i czekasz kto wygra? I co wtedy robisz? Uciekasz czy owijasz się miękkim kocem czekając aż samo przejdzie? Nie wiesz czy się śmiać czy płakać? Włączasz swoją ulubioną playlistę i pozwalasz życiu płynąć? Niech trwa, ale chwilowo bez Ciebie. Dajesz sobie czas na odczuwanie, regenerację i pobycie w samotności?
Ja tak mam ostatnio. Myślałam, że luty jest najgorszym miesiącem do przetrwania, a tu się okazuje, że marzec podkłada nogę 😉 Gdybym miała porównać ten zacny czas „tumiwisizmu”do jakiegoś filmu to byłaby to „Zjawa” i ta scena, kiedy Leonardo DiCaprio walczy z niedźwiedziem…
Wyobraź sobie tę walkę mentalną, gdy całkiem opada już z sił… Z jednej strony myśli: „dobra, pieprzę to, albo się wykrwawię, albo mnie zje”, ale potem łapie oddech i kolejna myśl: „no, ale jak teraz się wykrwawię, to nie doczekam do wiosny” …. i czołgasz się po tych bruzdach życia, za Tobą smuga krwi, ale gdzieś wewnątrz tli się iskierka nadziei, że skoro tyle już walczysz to jeszcze te parę dni, tygodni… dasz radę…Dasz? Nie dasz? I przypadkiem (nieprzypadkowym najpewniej) dostaję wiadomość „Chwyć życie za grzywę. Jesteś silna. Jesteś (…)” i uśmiecham się nagle. Do siebie. I do Człowieka, który wysłał te kilka słów i nie ma pojęcia jak wiele one teraz znaczą… 🙂
I jeszcze Clarissa Pinkola Estees pociesza:
„Jeśli próbowałaś się wtłoczyć w jakiś szablon i to się nie udało, masz najprawdopodobniej dużo szczęścia. Może i jesteś wyrzutkiem, ale ocaliłaś duszę. Bez porównania gorzej jest tkwić tam, gdzie nie mamy czego szukać, niż tułać się przez jakiś czas w poszukiwaniu psychicznego kontaktu, jakiego nam trzeba. Szukanie swego miejsca nigdy nie jest pomyłką. Nigdy.
Po zimie zawsze przychodzi wiosna. Trwaj i wciąż szukaj. Rób swoje, a w końcu odnajdziesz drogę.”
A jeśli nie wiesz co zrobić to zrób sobie kawę – kawa jest dobra na wszystko!
Pozdrawiam Cię –Drogi Czytelniku– znad gorącej kawy życząc Tobie i sobie wiosny w sercu 🙂
Poezja myśli i słów. Przepiękne…