Znacie to? Hasło „remont”. Najpierw jesteście podjarani jak kiełbaska na grillu. Oczami wyobraźni, widzicie, że przebiliście katalogowe foty wystrojów a programy w stylu „ja tu urządzę” i inne „domowe rewolucje” to mogą się tylko uczyć od takich miszczów 😛 W miarę jak remont trwa to i wyobrażenia o nim zmieniają się jak rękawiczki w srogą zimę, aż dochodzicie do kresu wytrzymałości i zastanawiacie się w jakim stanie świadomości podjęliście decyzję o tym remoncie, bo przecież lepiej było za tę kasę na kilka miesięcy do Tajlandii wyjechać 😉
Zawsze kiedy robię plany na przyszłość, zaskakuje mnie teraźniejszość – mogłabym powtórzyć za ulubionym kiedyś a wyśmiewanym teraz Paulo Coelho.
Samolot na wakacyjny wypad odleciał beze mnie, ale udało mi się wyskoczyć na kilka dni do Łodzi! Tak, tak, wiem…często mówiłam, że to takie brzydkie miasto i… w ogóle już nie pamiętam co jeszcze opowiadałam, ale odczarowałam to miasto, obaliłam wszystkie mity na jego temat a wyjazd ten paradoksalnie był najlepszym co spotkało mnie w ostatnim czasie i zapamiętam go wyjątkowo nie tylko dlatego, że był moją ucieczką od wspomnianego wcześniej remontu.
Co urzekło mnie w najbrzydszymdziwniejszym mieście w Polsce?
Pasaż Róży, czyli mury kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 3 wyklejone kawałeczkami luster. Niesamowite wrażenie zwłaszcza w promieniach słońca! Zdjęcia nawet w połowie nie oddają tego uroku.
Manufaktury raczej opisywać nie trzeba, bo to ogólnie znane największe w Polsce centrum kultury, rozrywki i handlu. Czerwona, nieotynkowa cegła pozwala poczuć dawny charakter tego miejsca. Brawa dla włodarzy miasta za ten unikalny projekt rewitalizacji XIX-wiecznych zabudowań dawnej fabryki włókienniczej. Zabytkowe budynki zostały wspaniale odnowione i zagospodarowane, a wokół dołączyła nowoczesna przestrzeń miejska, w której każdy znajdzie coś dla siebie – od sklepów i restauracji po fontanny i ekstremalne rozrywki.
Zupełnie innym wymiarem zauroczenia – ale niemniej ciekawym – zaskoczył mnie Księży Młyn. Opuszczone fabryki, wśród których zatrzymałyśmy się przy jednej już odrestaurowanej, gdzie znajdują się lofty, sklepy i biura a ”podwórko” koi zielenią, ławeczką i stawem z kaczkami.
Pietryna to najbardziej reprezentatywna ulica Łodzi. Spacerując deptakiem idziemy aleją gwiazd, bowiem wzdłuż chodnika umiejscowiono mosiężne gwiazdy poświęcone wybitnym postaciom polskiego kina.
Spotkałam też Misia Uszatka, Tuwima siedzącego na ławeczce, Rubinsteina grającego na fortepianie…
O Łodzi można mówić co się chce, ale klimatu jej nie brakuje. Oj, nie!
Wrócę tam jeszcze!
Tymczasem wróciłam na stare śmieci a tu wariactwa remontowego ciąg dalszy 😉
Właściwie zamiast Hasła REMONT bardziej odpowiednia byłaby tabliczka:
UWAGA! Niebezpieczeństwo! Wchodzisz na własną odpowiedzialność!
I wcale nie o tynki spadające ze ścian chodzi – bynajmniej.
Chodzi o ten rodzaj wkurzenia, gdy drażni Cię każde spojrzenie i westchnienie osób pobocznych, wyrażające mniej więcej to, co Tobie kotłuje się w głowie od rana do wieczora, czyli: „Trzeba to było TAK ZROBIĆ”, „Przecież mogłam zamówić próbki i porównać te kolory”, „Dlaczego, do cholery, na zdjęciach w katalogu to wygląda zupełnie INACZEJ?!?” (innych tekstów nie przytoczę, by zbyt wiele słów musiałabym wykropkować co by zbyt wulgarnie nie było 😉 )
Nie wspomnę już o tym, że planując remont myślisz, że w dwa tygodnie to spokojnie się wyrobisz, a tu mijają dwa miesiące i… końca nie widać 😛
Nie będzie zdjęcia 'przed’ i 'po’. Bo…metamorfoza jeszcze trwa 😉
Także Moi Drodzy – najlepsze dopiero przede mną! 🙂
A jak Wasze wakacje?