Kiedy spotykasz pokrewną duszę, to tak jakbyś wszedł do domu, w którym już kiedyś byłeś – rozpoznajesz meble, obrazy na ścianach, książki na półkach, zawartość szuflad. Znalazłbyś tam drogę nawet po ciemku…. ale takie przypadki zdarzają się niesamowicie rzadko. Dzięki temu są wyjątkowe. Skąd więc mamy wiedzieć czy zaufać nowo poznanej osobie, na ile się otworzyć i jak wyczuć jej prawdziwe intencje wobec nas?
Zaufanie czy naiwność?
Zaufanie to podstawa – słyszę od jednych. Nie bądź naiwna, nie ufaj wszystkim – podpowiadają drudzy. Zdarza się, że pod wpływem życiowych turbulencji zaczynamy analizować stare i nowe relacje, kalkulujemy w głowie ryzyko, jakie ze sobą niosą wszystkie te znajomości. Nie można jednak ciągle się bać i wszędzie węszyć podstęp. Warto otwierać serducho mimo, że czasem może zaboleć. Jest to trudne tym bardziej wtedy, gdy już się na kimś zawiedliśmy, gdy ktoś nas zranił lub zdradził, gdy zrobił sobie z naszego serca wycieczkę po muzeum, podotykał eksponatów i wyszedł bez pardonu. Byłoby dobrze nauczyć się po prostu ufać mądrze, czyli z zachowaniem pewnej zdroworozsądkowej rezerwy tylko…czy tak się da?
„Trzeba machnąć ręką na tych, którzy traktują nas jako opcję awaryjną. Czujesz się wtedy jak zapasowa dętka, opona, hamulec, hah – wyhamuj. Łatwo pozbijać sobie nogi. Nie chodź tam, gdzie jesteś tylko na przyczepkę. Kempingową. I każdą inną przyczepkę. Spędzaj czas z tymi, dla których „Ty” to priorytet, posiadaj asertywną gębę, gębusię, (czasem wredną kozią mordkę). Jak ci coś nie pasuje – wal śmiało. Nie rozczulaj się i nie wyj, kiedy przydajesz się tylko w sytuacjach „bo w sumie to się nudzę, bo mam ochotę na kawę, bo nie mam innych planów”. Nie pozwól, aby ludzie uczynili sobie z ciebie plan B, C, D, Z, jakiś zadupczyk do czillowania duszy czy wyjście awaryjne. Jak najszybciej złaź z ławki rezerwowych, wejdź w swój prawdziwy mecz i nie lituj się nad przegranymi. Ani nad tymi, którzy próbują lizać twoje palce, słodzić, ani nad tymi, którzy prawią wyznania stąd do końca świata, a tak naprawdę srają na ważne uroczystości, zdarzenia, wizje, a z ciebie robią blady epizod, epizodzik, scenę, kadr, zajawkę. Nie daj się wylizać, nie daj się wykadrować. Nigdy więcej.”
– Kaja Kowalewska / z książki „Chaos. Listy i liście”
Dlaczego właściwie nie ufamy innym?
- Z obawy przed odrzuceniem?
- Z obawy przed byciem wyśmianym, śmiesznym?
- Z obawy przed porażką?
- Z obawy przed popełnieniem błędu?
- Z obawy przed tym, że gdy się rozczarujemy, gdy ktoś nas zrani, nie poradzimy sobie z cierpieniem?
Napotykamy różnych ludzi w swym życiu…
Każdy z nas – bez wyjątku…
Jednych pamiętamy z nie najlepszej strony. O innych nie możemy zapomnieć, bo są lub byli wyjątkowi i bardzo bliscy…
Każda z tych osób nie stanęła na naszej drodze przypadkowo!
Niosła ze sobą lekcję, jaką w danym czasie musieliśmy odbyć, pojawiła się, byśmy sprawdzili się w danej sytuacji, nauczyli się podejmowania decyzji, uczuć, niejednokrotnie kontrolowania emocji… byśmy poznali siebie, swe odczucia, odruchy… wobec tego co dobre, a także wobec tego co bolesne i niekomfortowe…
Gdy zaufania brak…
Bez zaufania relacje są powierzchowne. Trudno jest wtedy zbudować jakąkolwiek więź. Gdy inni nie potrafią lub nie chcą nam zaufać, czujemy się ograniczani i mamy wrażenie, że „podcina się nam skrzydła”. Nieufność może wpłynąć na nasze życie bardziej negatywnie, niż nam się wydaje. Gdy w relacjach brakuje zaufania, zawsze zostaje ono czymś zastąpione – najczęściej kontrolą lub przyjmowaniem nadmiernej odpowiedzialności na siebie. To powoduje deficyt głębokich więzi, poczucie izolacji i samotności, może prowadzić do depresji i jest szczególnie odczuwalne w momentach kryzysów. Wówczas nie mamy się do kogo zwrócić, a przecież każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się samotny.
Długość nie świadczy o jakości
Niektóre relacje są mocno ugruntowane pierwszym wrażeniem. Pewnie znasz to uczucie, że widzisz kogoś po raz pierwszy i od początku jest flow, dobrze się dogadujecie, rozumiecie w mig, co kto miał na myśli, a nawet spojrzenie i uśmiech zdradzają ten sam poziom żartu lub ironii. Każde kolejne spotkanie tylko dodaje pewności, że z tą osobą „można konie kraść”. Czas nie ma tu znaczenia, bo wyczuwasz najlepszą jakość relacji od samego początku.
„Są ludzie, z którymi od pierwszej chwili znajdujesz wspólny język. A potem, bez względu na upływ czasu, dzielące was kilometry, albo dni milczenia, wystarczy jedno spojrzenie i znów rozumiecie się bez słów.”
Nie trzeba znać kogoś długo, aby na stałe ulokował się w naszym życiu. Musi tylko znaleźć drogę prosto do naszego serca, poruszyć wszystkie właściwe struny. Czasem już poznając kogoś, wiesz, że będzie dla ciebie kimś ważnym. I nie mówię tu o miłości od pierwszego wejrzenia. Nigdy w nią nie wierzyłam. Wierzę natomiast w to, że każdy człowiek spotkany na naszej drodze nie staje na niej przypadkiem.
Naiwniara?
Bardzo chcę ufać ludziom. Wierzę w ich dobre intencje. Staram się zawsze dać 100% zaufania od samego początku znajomości. Czy zostanie ono docenione czy zdeptane, zależy już od każdego kto je dostaje. Niektórzy przekonali się, że u mnie z zaufaniem jest jak z zapałką – drugi raz nie odpalisz.
A Ty dajesz drugą szansę? Zawsze ufasz tak samo?
„Życie jest jak papier.
Nigdy nie wiesz kto i kiedy w ten papier wsiąknie,
strony Twojego świata zapisze.
Zauroczy.
Nigdy nie wiesz,
które słowo Cię uratuje,
a które przekreśli – przeznaczenie czy los.
Życie jest jak papier,
dlatego uważaj, jakie słowa zapisujesz na wieczność…
jakich ludzi opowiadasz…kochasz… spełniasz…
Nigdy nie wiesz,
co przyniesie kolejna strona,
na kogo upadniesz,
a kto zbuduje Ci most, poda rękę, duszę…
Życie jest jak papier.
Nie porozdzieraj go zbyt szybko, nie potnij.
Dbaj o widok, smak, zapach.
O drugiego człowieka.
I bądź dobry.
Dla siebie.”