Wyrwana z kontekstu

Wyrwana z kontekstu 20 marca, 20228 komentarzy
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.

Za zasłoną kotarą kurtyną

(prze)ciąg zdarzeń w oknach

i świat zamknięty

na oścież

otwartymi ramionami obejmuję

przestworza lęków –

maleją

a oczy nie tracą barwy na jutro

~M. Wojciechowska

Nie było mnie tu „troszkę”… Próbuję składać zdania, by wytłumaczyć, wrócić, przytulić Was wirtualnie, ale jeszcze się boję, zamykam i szukam sensu… 4 miesiące, a ilość przeżyć taka, że mogłabym spokojnie na 4 lata rozłożyć i z pewnością byłoby w nadmiarze. Mój świat się przewrócił 4 tysiące razy, ale niezmiennie coś każe mi wstać (wiem jak ironicznie to brzmi w mojej sytuacji😉), iść dalej i walczyć o …szczęście?

Dlaczego mnie tak długo nie było w internetach?

W połowie października jakieś pie##…ne (czyt.”złe ludzie” :P) przechwycili mój profil na fb, wrzucili fotki, którymi naruszyli regulamin i automatycznie facebook usunął moje konto co uniemożliwiło mi kontakt z Wami – z góry przepraszam, że na wiadomości do profilu Zasmakuj Życie na fb odpowiedziałam dopiero niedawno, czyli po odzyskaniu dostępu, natomiast prywatnego profilu nie udało się przywrócić.  To był początek równi pochyłej …

J.A Redmerski w książce „Na krawędzi zawsze” napisał: „Przychodzi czas w życiu człowieka, kiedy musi zmierzyć się z czymś tak strasznym, po czym czuje, że nigdy nie będzie taki sam. Tak jakby coś mrocznego opadło, kradnąc każdą drobinę szczęścia, którą kiedykolwiek czułeś i jedyne, do czego jesteś zdolny, to patrzeć i czuć, wiedząc, że bez względu na to, co w życiu zrobiłeś, nigdy nie będziesz w stanie tego odzyskać.”

W ostatnią niedzielę października odebrałam telefon, który rozlał czarną plamę nie tylko na ten słoneczny dzień. Wiedziałam, że od tej chwili nic już nie będzie tak jak dawniej.

Mój brat popełnił samobójstwo.

Ta wiadomość roztrzaskała mnie na strzępy. Dosłownie. Siła stresu i emocji, które chcąc nie chcąc musiałam przeżyć osłabiła strasznie moje mięśnie. Odbiło się to na moim zdrowiu do tego stopnia, że przesunęła się całkowicie konstrukcja kręgosłupa „ułożona” operacyjnie 20 lat temu… Badania, konsultacje i ostatecznie tomograf wykazały jednoznacznie: od teraz jedziesz na bombie z opóźnionym zapłonem – nigdy nie wiesz, kiedy wybuchnie.

Wyobrażasz sobie to rozdarcie? Z jednej strony chcesz żyć na maksa i przysłowiowe „Carpe Diem” nabiera jeszcze głębszego wymiaru, a z drugiej strony nie wiesz, czy jutro podniesiesz się z łóżka, więc po co się starać? Po jaką cholerę robić cokolwiek?!

Jednego dnia leżysz w łóżku, patrzysz w sufit, w myślach zwalniasz się z pracy tysiąc razy, bierzesz kredyt i przepieprzasz na głupoty, po czym wyjesz w poduszkę bijąc siebie po łapkach za głupie, czarne scenariusze. Kolejnego dnia bierzesz się w garść, zakładasz uśmiech na twarz, układasz plan naprawczy walki o swoje dni, bo przecież zawsze dawałam sobie radę to dlaczego teraz miałoby być inaczej? Chcesz ukręcić bestii rogi, aż ból znowu ścina Cię do poziomu zero i masz dość.

Taki rollercoaster życiowy potrafi zmęczyć. Nie życzę nikomu. Gdyby nie wsparcie najbliższych, rodziny, przyjaciół, chłopaków z pracy nie wiem czy dalej nie patrzyłabym w ten sufit… Trzeba mieć duuużo odwagi i empatii, by być wtedy blisko mimo stawianego muru. Dziękuję Wam za to wsparcie! ♥

Ten czas nauczył mnie, że nie warto niczego zostawiać na jutro.

Dobitnie przypomniałam sobie, że mamy tylko DZISIAJ. Że możemy rozmawiać z kimś w sobotę i planować wspólną kawę, a w niedzielę dowiedzieć się, że nigdy z tą osobą się już nie spotkamy, nie pogadamy, bo jej już nie ma na tym świecie!

Wracam. Nieogarnięta, nie wiem czy słabsza czy silniejsza, ale na pewno inna. Długo zastanawiałam się nad tytułem tego wpisu i przypomniał mi się Qczaj, który w jednej swojej relacji nadawał coś w tym stylu: „Pacz… i Ty się dziwisz, że nikt Cię nie rozumie? Jak żeś się z kontekstu wyrwała i tak żyjesz, to się nie dziw, ino się ciesz. I szukaj tych, których też z kontekstu wyrwało…”

Jest tu ktoś, kto się wyrwał z kontekstu i odważył się żyć na własnych zasadach mimo wylanych łez, niezrozumienia i batów od losu?

Wszystkie zdjęcia do tego tekstu są wspomnieniem pewnych wakacji z moim bratem. Wjechaliśmy wtedy razem na górę św. Jerzego w Chorwacji i… teraz pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś na szczycie innej góry…

„Jestem tego pewna,

w głębi duszy o tym wiem,

że gdzieś na szczycie góry

wszyscy razem spotkamy się.

Mimo świata, który 

kocha i rani nas dzień w dzień,

gdzieś na szczycie góry 

wszyscy razem spotkamy się.”

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest
8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Roza
Roza
2 lat temu

Super piszesz. Wszyscy powinnismy doceniac kazdy dzien I cieszyc sie blachostkami. Pozdrawiam I zycze samych pozytywnych dni

Elzbieta
Elzbieta
2 lat temu

Rozpłakałam się ale nawet nie śmiem wypowiedzieć jakiekolwiek słowa komentarza,bo żadne słowa nie są w stanie wyrazić zrozumienia co przeżyłaś .
Po prostu BĄDŹ❤️

Lena
Lena
2 lat temu

Przytulam…..nawet nie wiesz jak bardzo. Dziękuję za Twój wpis. Serce ściska ale jednocześnie jest głos,głos serca,który daje prosty przekaz.

Marzena
Marzena
2 lat temu

Aniu jesteś w moim sercu, wspieram modlitwą Twoją wrażliwość, słabość i siłę zarazem. Czasami musimy pozwolić sobie na słabość, aby być silnym, taki paradoks 🙂 dobrze, że jesteś z nami 🥰 całuski 😘