Boisz się śmierci?

Boisz się śmierci? 4 listopada, 2018Zostaw komentarz
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.

Czas listopadowej zadumy to moment, gdy częściej zastanawiamy się nad ulotnością życia i przemijaniem. Co czujesz, gdy myślisz o śmierci? Strach? Zdziwienie? Lekki dyskomfort? Boisz się śmierci? A może boisz się życia? Mnie się wydaje, że im bardziej człowiek boi się śmierci tym bardziej boi się życia i odkłada je na później.

Rozkminiam to od dawna… Każdemu zdarza się przecież warunkować swoją pomyślność od okoliczności zewnętrznych. Myślimy sobie na przykład: jak zrzucę kilka kilogramów zaakceptuję siebie, jak znajdę partnera życiowego to już w ogóle mistrzostwo świata, jak zarobię więcej kasy to wyjadę na wymarzone wakacje, a jak wygram w totka to może nawet się z kimś podzielę. Przykłady takich wymówek można mnożyć bez końca. A czy podejmujemy jakieś działania, które ostatecznie przybliżyłyby nas do upragnionego celu? Nie chcemy brać odpowiedzialności za siebie i swoje życie, więc poszukujemy źródła zmian wszędzie, z wyjątkiem… samego siebie.

Boimy się wyrazić swoje zdanie, boimy się zrobić cokolwiek, obawiając się klęski przedsięwzięcia albo godzimy się zrobić coś, na co wcale nie mamy ochoty tylko dlatego, by nie zrobić przykrości innym. Jesteśmy związani konwenansami i często sami siebie więzimy w schematach wyprodukowanych na własną miarę. Sami zakładamy sobie łańcuchy, polerujemy je utrwalając w głowie fałszywe przekonania o własnej niemocy, przykuwamy się potem własnoręcznie, patrzymy na cienie rzucane na ścianę i w najlepszym przypadku marzymy o prawdziwym życiu. Zapominając jednocześnie, że klucz do kajdan leży w zasięgu naszego wzroku i ręki. Zdarza się niekiedy nawet, że mamy świadomość różnicy między byciem a życiem, ale tak zajęci tym pierwszym, nie mamy czasu na drugie.

Popadamy w pułapkę czasu. Wydaje nam się, że wszystko jest wieczne, że będziemy żyć w nieskończoność. To chyba dlatego w sytuacji śmierci innych zdarza nam się czynić sobie wyrzuty, że nie zdążyliśmy powiedzieć: kocham, dziękuję, przepraszam. To chyba też dlatego możemy żałować, że nie zrobiliśmy czegoś w przeszłości, nie wykorzystaliśmy danych nam szans, okazji, nie zdobyliśmy się na odwagę albo po prostu się wstydziliśmy.

Kiedy uświadomimy sobie, że innego życia nie będzie, bo jest tylko to, które mamy tu i teraz – wbrew pozorom – wszystko może okazać się dużo łatwiejsze, niż dotychczas przypuszczaliśmy. Między innymi dlatego właśnie staram się w swoim życiu wyjaśniać wszystkie niedopowiedzenia na bieżąco, mówić jasno na czym mi zależy a co nie jest mi do szczęścia potrzebne, wyrażać wdzięczność za czyjąś obecność w moim życiu, nie rozstawać się z nikim w gniewie, bo jutro mogę nie zdążyć lub nie mieć okazji powiedzieć przepraszam. Staram się, mimo tego, że „przepraszam” nie zawsze łatwo przechodzi przez gardło a wylewność uczuć nie jest moją mocną stroną.

Myślę, że nie trzeba bać się śmierci, chodzi o to, by żyć zanim się umrze. Ktoś mądrze powiedział, co jest najśmieszniejsze w ludziach: „Zawsze myślą na odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie, by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze, by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości, ani przyszłości. Żyją, jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.”

Kruchość życia powinna być naszym motorem do działania, do wytyczania śmiałych celów i chwytania każdej chwili jak lwa za grzywę. Myślę, że żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania i straconych szans. A skoro to konkretne nasze życie tu i teraz jest jedno i innego nie będzie, to warto przyjąć swój osobisty program pt.„Właśnie dziś” i robić choć jedną rzecz, którą mamy ochotę odłożyć na jutro, właśnie dziś. Bo jutro jest… właśnie dziś.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments